Data publikacji: 2025-10-13
Amerykańskie bezdroża i pustynie to idealne miejsce, by zbudować najdoskonalszą maszynę off-roadową. W skali 1/10 zrobił to Traxxas. Do dzisiaj Slash jest niekwestionowanym liderem klasy Short Course na całym świecie. Czy słusznie?
Dla debiutantów, do zabawy, dla kierowców, którzy marzą o mistrzowskim tytule - Traxxas Slash to terenowa maszyna niemal idealna dla każdego. Choć przez lata nie zmieniła się wiele, to nadal pozostaje najpopularniejszym Short Coursem na naszej planecie. Czyżby amerykańcy konstruktorzy stworzyli off-roadowe dzieło sztuki?
Toruńskie bezdroża są bardzo wymagające. W piernikowym grodzie organizowano i rajdy terenowe, jak i ekstremalne wyścigi. Kierowcy ścigali się po wydmach, piaskach, nadwiślańskich błoniach czy leśnych alejkach. Organizowane eventy w całej Polsce stawiały terenowe modele przed wyzwaniem jazdy po hotelowych łąkach czy firmowych trawnikach. Traxxas Slash nie miał więc lekko, ale zawsze zdawał egzamin na piątkę. Choć dopiero po pewnych przeróbkach.
Traxxas Slash króluje dzisiaj na toruńskim torze off-roadowym Modelmania Park. Zdecydowana większość kierowców to właśnie ten model wybiera na swoją wyścigową broń. W Toruniu możemy spotkać wersje rejestrowane lat temu kilkanaście, jak i najnowsze projekty Ultimate czy EHD. Jakie są najmocniejsze strony Slasha, a co warto w nich od razu wymienić?
Zacznijmy od... minusów.
Pod naszą lupę bierzemy model z napędem 4x4 i bezszczotkowym silnikiem Velineon 3500, czyli w skrócie VXL. Producent oferuje dzisiaj dwa warianty: topową odmianę Ultimate i bardziej klasyczną EHD, czyli Extreme Heavy Duty. Do tego kilka kolorystycznych pomysłów z karoserią, która kiedyś wydawała się najbardziej realistyczna. Oferowała też ciekawe malowanie. Ale to było kilkanaście lat temu. Dzisiaj ktoś w biurze projektowym Traxxasa chyba wypalił się zawodowo. Zostawmy jednak indywidualne oceny piękności Slasha. Dla nas najważniejsze jest to, co kryje się "pod maską".
Traxxas Slash 4x4 VXL napędzany jest mocnym silnikiem bezszczotkowym Velineon 3500. Po zakupie zalecamy jednak od razu wymianę łożysk na japońskie, nierdzewne, z blaszką. Wytrzymają zdecydowanie dłużej od tych oryginalnych. Jeśli budżet pozwoli, to ten proces zastosowałbym również przy sprzęgle i tylnym dyferencjale. Traxxas moim zdaniem nie popisał się przy produkcji łożysk do swoich off-roadowych maszyn.
Silnik zasilać możemy pakietami LiPo 2S i 3S. Przy najmocniejszej baterii Short Course robi się naprawdę narywisty. Na naszym torze rzadko taka moc jest potrzebna, ale jeśli chcemy przez kolegami popisać się naszym nowym nabytkiem, jeden pakiet 3S dobrze mieć przy sobie. Miłośnicy fizyki czy techniki mają tutaj też szerokie pole do konfiguracji głównego przełożenia, poprzez zabawę zębatkami atakującymi i odbierającymi. Seryjne sprzęgło nie jest jednak tak odporne na ekstremalne zabawy z prędkością, skokami czy hamowaniem. Warto wymienić je na centralny dyferencjał, który oferuje już stalową zębatkę odbiorczą. Taki zestaw dużo dłużej wytrzymuje jazdę nawet po naszej toruńskiej piaskownicy. Podmiana sprzęgła na dyfer automatycznie pozbawia nas kolejnego kłopotu, czyli plastikowego adaptera. Można oczywiście dokupić tuningową część aluminiową, ale i tak prędzej czy później większość kierowców zamawia centralny dyferencjał.
Zawieszenie amerykańskiej "ciężarówki" to klasyczny układ niezależny zbudowany z wahaczy i olejowych amortyzatorów. W górnej części mamy drążki regulacyjne pozwalające ustawić odpowiednią geometrię. Amortyzatory są łatwe w obsłudze i pozwalają na szybki serwis. Możemy testować różne gęstości oleju czy twardości sprężyn. Szkoda tylko, że dość szybko model "siedzi" na zawiasie i trzeba rozciągać sprężyny, by skuteczniej utrzymywały Slasha nad powierzchnią toru. My doceniamy jeszcze szeroki zakres mocowania amortyzatora, mamy sporo "dziurek" zarówno w wahaczach jak i w górnej wieżyczce. Przy agresywnej jeździe trzeba jednak uważać na dość nietrwałe nakrętki amortyzatorów - lubią szybko się wyrobić i odpadają. Z pomocą przychodzi oczywiście szeroki katalog części zamiennych.
Nowa, aktualnie dostępna wersja Slasha oznaczona symbolem EHD, oferuje wzmocnione i naprawdę grube półosie napędowe oraz powiększone zwrotnice z większymi łożyskami. Rozwiązania te zapożyczono od Forda F-150 Raptor R, który stał się modelem niemal idealnym, a na pewno dającym już w standardzie niesamowitą frajdę z jazdy. Zestaw EHD zdecydowanie wzmacnia Slasha, pozwalając rzadziej zaglądać do serwisu. Dużym plusem jest też łatwość naprawy modelu. Wystarczy odkręcić cztery śruby, by dostać się do najważniejszej części układu 4x4. A tam zaglądamy najczęściej. Łatwo też wymienić serwo, olej w dyferencjałach czy amortyzatorach. Nie każdy kocha te zajęcia, dlatego Traxxas ułatwia to zadanie i czyni je szybkim i prostym.
Wspomniany wyżej szeroki katalog części zamiennych dotyczy nie tylko części fabrycznych, ale również bardzo dobrych zamienników innych producentów. Sporo firm produkuje opony, karoserie, amortyzatory czy nawet zębatki dedykowane do Slasha. W zależności od oczekiwań i nawierzchni trasy, model możemy dostroić niemal w każdym aspekcie. Dzisiaj przeszkadza może jedynie bezspinkowy system mocowania karoserii - tutaj oferta na inne nadwozie mocno się skurczyła. Przynajmniej na razie.
Kierowcy z pierwszych miejsc tabeli, korzystający często z poprzednich wersji Slasha, mają bardziej zmodyfikowane platformy. Poczynając od stalowych półosi (teraz w EHD wydaje się to niepotrzebne), poprzez elektronikę Hobbywinga, szybsze i mocniejsze serwa SRT czy opony o różnych wariantach klocków sygnowane marką ProLine lub Louise. Czy daje im to przewagę i szybszą drogę do mety? Niekoniecznie - w toruńskich wyścigach terenowych największą rolę odgrywa... kierowca. Model sam do mety nie dojedzie, nawet ten w najdroższej konfiguracji.
Ceny nowego Slasha EHD zaczynają się od niecałych 1.600 zł (w toruńskim sklepie internetowym, po skutecznych negocjacjach z właścicielem). Jeśli rozpoczynamy przygodę z modelarstwem RC, musimy dokupić akumulator LiPo (od 150 zł) oraz ładowarkę (od 150 zł). Na początek przygody w zupełności to wystarczy. Nie warto słuchać "fejsbukowych" porad specjalistów, którzy zalecają od razu wymienić silnik, regulator, serwo, aparaturę i połowę modelu. Dlaczego? Zawsze będę powtarzał - warto nauczyć się jeździć, nauczyć się naszego modelu, poznać jego charakterystykę i wykorzystać ja w maksymalnym zakresie. Dopiero po przejechaniu wielu "kilometrów" i nabraniu odpowiednich umiejętności, można pomyśleć o wymianie serwa na szybsze czy silnika na mocniejszy. Ale warto, by było to decyzja świadoma, a nie "na pokaz", bo mnie stać. Znam bowiem sporo przypadków, gdy świeżo upieczeni właściciele Traxxasów, po zainwestowaniu w tuning niemal drugiej kwoty auta, nadal nie potrafią nawrócić za pachołkiem czy pojechać bez zdejmowania nogi z gazu szutrowej "eSki". Zniechęceni, bo objechał ich gość modelem za tysiąc złotych, odkładają aparaturę na półkę lub wystawiają model na sprzedaż. Szkoda takiej drogi.
Podsumowując
Traxxas Slash 4x4 VXL to nie tylko legenda i światowy hit w klasie Short Course. To model, który dostarcza niesamowitej frajdy, pozwala jeździć i w rajdach terenowych jak i w zawodach wyścigowych. Kocha szutry, piaski (z kołami typu Paddle), a nawet jeziora czy asfalty. Jest uniwersalny oferując szeroki dostęp do części zamiennych i tuningowych. Po kilku delikatnych modyfikacjach staje się maszyną niemal niezawodną. Woli jednak unikać betonowych krawężników i skoków na pumptrackach. Slash to maszyna na bezdroża i tam jest jego środowisko. Polecamy go z pełną odpowiedzialnością.
Dodaj komentarz
Uwaga!
Administrator nie odpowiada za treści publikowane w dziale "Komentarze".
Komentarz pojawi się na stronie po zaakceptowaniu go przez Administratora. Każdy komentarz musi być podpisany przez autora (imię, nazwisko), wraz z
podaniem kontaktu do autora. Brak tych danych może skutkować usunięciem komentarza.
Administrator ma prawo usunąć komentarz jeśli uzna go za niezgodny z prawem, obraźliwy lub szkodliwy.