Data publikacji: 2025-10-12
Toruń od lat słynie z wyjątkowych i niecodziennych pomysłów na zawody dla samochodowych modeli RC. To w piernikowym mieście zrodziły się rajdy i wyścigi rallycrossowe, wzorowane na prawdziwych sportach motorowych. To tutaj również okoliczne bezdroża i piaski wykorzystano do organizacji jedynych w Polsce rajdów terenowych. Od kilku lat kierowcy off-roadowych modeli RC ścigają się w równie oryginalnej i niespotykanej nigdzi indziej formule "NO HiT". Co to takiego?
Nazwa prawdopodobnie nie wiele jeszcze mówi. Powstała z wykorzystaniem komputerowego tłumacza języka angielskiego i oznacza jazdę "bez kontaktu, bez uderzeń". Na ideę jazdy technicznej i przemyślanej wpadł jeden z kierowców rallycrossowych, który odwiedzał toruński tor modelarski ze swoim synem. Patrząc na agresywną i często bezpardonową walkę zawodników, którzy co metr lądowali w piaszczystych bandach lub dachowali, stwierdził: "Panowie, ale w prawdziwym sporcie nikt nikomu auta po kolizji nie stawia z powrotem na tor. Od teraz nie sędziujemy w ten sposób. Jak ktoś wypadnie z drogi i jego model nie będzie mógł samodzielnie wrócić na tor, zostaje wykluczony. Tak będzie uczciwiej i nauczy Was prawdziej jazdy."
Pierwsza myśl? Nie, nie może tak być! Przecież nie da się jechać i szybko, i czysto i jeszcze mieć pomysł jak kogoś wyprzedzić bez kontaktu. Modele są zbyt szybkie, nieprecyzyjne i zbyt nieprzewidywalne dla kierowcy, który widzi go z podestu. To nie jest samochód, w którym siedzimy i czujemy reakcję auta swoimi pośladkami i plecami. Wszyscy na świecie ścigają się z pomocą sędziów, którzy po kolizji czy rolowaniu stawiają model na tor. Choć... nie zawsze w tym samym miejscu.
Byłem raz w Poznaniu na takich off-roadowych zawodach. Rangi nie pamiętam, ale pamiętam, że ów sędziowie to byli przypadkowi ludzie. Raz tata zawodnika, raz kibic, raz ktoś znajomy, który akurat miał wolną chwilę. Trasę toru wyznaczają kolorowe peszle. Gdy model wypadł z toru, wylądował na drugiej stronie. Sędzia postawił go w tym miejscu, gdzie leżał, bo ciężko śledzić trasę każdej maszyny. Było to jednak co najmniej ćwierć nitki dalej.
Organizacja terenowych wyścigów nie jest łatwą sprawą. Z perspektywy czasu wiem, że potrzebny jest tu odpowiedni kapitał ludzki, którego niestety wciąż nam brakuje. Reguła NO HiT wydaje się tutaj idealnym rozwiązaniem. Nie jest potrzebny sztab ludzi do organizacji, a uczestnikom gwarantuje niespotykaną nigdzie indziej dawkę prawdziwej, sportowej adrenaliny.
Pierwsze zawody i pierwsze spojrzenie okiem kibica - tak, to jest to!! Nie ma brutalnej "naparzanki", demolki, jazdy po dachach rywali, wypychania poza tor. Pierwszy zakręt, niemal tradycyjnie, to próba rozstrzygnięcia finału wyścigu, ale potem każdy szybko reflektuje się, że nie pełnym gazem wygrywa się te zawody. Jazda na zderzaku rywala, który nie wiadomo czy zahamuje, czy skręci, czy zrobić coś kompletnie nieprzewidywalnego - chyba nie znam większej dawki adrenaliny i sposobu na podwyższenie ciśnienia krwi. Coś pięknego. Gdy na starcie mamy wyrównany skład kierowców, widowisko jest pierwszorzędne. Tak, NO HiT to idealna formuła na terenowe wyścigi. Choć tylko dla najtwardszych kierowców :)
NO HiT nie jest gwarancją bezkontaktowej jazdy. W wyścigach zawsze dochodzi do bliższego spotkania i tego nie unikniemy. Ale NO HiT pozwala na prawdziwą, sportową walkę bok w bok. Uczy rozwagi, pomysłu, techniki, opanowania nerwów. Nie jest to łatwe, kto raz spróbował może szybko się poddać i zniechęcić. NO HiT szuka jednak kierowców, którzy łez i porażki się nie wstydzą. Dla których każda przegrana jest drogą do sukcesu i szampana. Jak mawiają sportowcy, porażka jest po to, by lepiej smakowało zwycięstwo. Toruńskie piekło jest tutaj idealnym miejscem. Tutaj nie wygrwa sprzęt, najmocniejszy akumulator, najagresywniejszy bieżnik opony - w tym piekle, gdy dojedziesz do mety, już czujesz się zwycięzcą.
Toruńskie piekło to także ekstremalna nawierzchnia. Nie parzy, ogniem się nie wije, ale mocno daje w kość terenowym modelom. W szczególności piernikowych piasków nie kochają łożyska, i to niezależnie od producenta modelu. Układy napędowe nie mają lekko, opony również. Rywalizacja w "eXtremalnym Pucharze 4 Pór Roku" nie gwarantuje nawet, że organizator przed zawodami zadba o równą i utwardzoną trasę. Ale przecież to ma być off-road, a ten przed Dakarem czy Baja Poland nie ściele dywanów pod koła kierowców. Smaczku rywalizacji dodaje właśnie nieprzewidywalność trasy. Pierwsza pętla może okazać się równa i przyczepna, ale kolejna juz przywita nas lekkimi garbami, niewidzialną dziurą czy rozsypanym piaskiem. I to jest piękno tego sportu, które najlepsi fotografowie i mistrzowie video potrafią uchwycić na swoich kliszach. Tryskający spod kół szuter, tumany kurzu, nierzadko niewidzialny w oddali model skryty za szarą chmurą. My to kochamy najbardziej. Nie ma piękniejszego terenowego piekła niż to w Toruniu. Mimo, że bywa bolesne...
Dodaj komentarz
Uwaga!
Administrator nie odpowiada za treści publikowane w dziale "Komentarze".
Komentarz pojawi się na stronie po zaakceptowaniu go przez Administratora. Każdy komentarz musi być podpisany przez autora (imię, nazwisko), wraz z
podaniem kontaktu do autora. Brak tych danych może skutkować usunięciem komentarza.
Administrator ma prawo usunąć komentarz jeśli uzna go za niezgodny z prawem, obraźliwy lub szkodliwy.